Na plaży w Sopocie
Pisze do Was już nie panna, a pani W. Przynajmniej to „W” się nie zmieniło i bloga nie muszę przerabiać :) Moja mama też urodziła się jako W, dwa razy za mąż wychodziła i zawsze za W. Widocznie w naszej rodzinie kobiety tak mają.
Było po prostu fantastycznie, dokładnie tak, jak sobie wymarzyliśmy. Nic nie mogło pójść lepiej niż poszło. Anglicy zachwyceni Gdańskiem, pogodą (bo oczywiście większość myśli, że Polska przez 99% roku jest skuta lodem), weselem, morzem… Najważniejsi Anglicy, czyli rodzina Simona, nie mogli przestać trajkotać o tym, jak bardzo wszystko im się podobało i choć ten jeden raz wiedziałam, że mówią szczerze. Niedługo wrzucę więcej zdjęć oraz krótkie nagranie-niespodziankę :) Na razie, dla chętnych, przemówienie Simona – długie, ale zapewniam, że łatwo się czyta :)
Dobry wieczór, Szanowni Państwo!
Chciałbym skorzystać z tej okazji, aby wygłosić kilka podziękowań. Dziękuję, Panie X, za wspaniałą mowę, a przede wszystkim za to, że pozwolił mi Pan ożenić się z Pańską córką. Mam nadzieję, że – tak jak Pan w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat – będę umiał troszczyć się o nią z równie wielką dozą miłości.
Pragnę także z całego serca podziękować Mamie Panny Młodej, Pani Y. Mama Marty niestrudzenie pomagała nam w organizacji wesela i w sprowadzeniu tutaj wszystkich gości z rozmaitych stron świata, czuwając nad tym, by wszystko doskonale się udało. Chciałbym wręczyć jej teraz skromny dowód naszej wdzięczności…
W ciągu ostatnich pięciu lat spędziłem z Rodzicami Marty mnóstwo czasu. Mogę szczerze przyznać, że była to absolutna przyjemność. Każda wizyta sprawia mi niezwykłą radość, dlatego nie mogę się już doczekać naszych wakacji w Polsce, ponieważ dzięki moim wspaniałym Teściom każdy przyjazd tutaj jest wyjątkowy.
Wspierali nas z niezwykłą życzliwością i hojnością, zwłaszcza w pokryciu kosztów wesela, pomimo naszych stałych protestów. Są dla mnie tacy serdeczni i ciepli, że nie czuję się już gościem w ich domu, a członkiem Rodziny.
Mam nadzieję, że będziemy się teraz częściej spotykać. Lubię spędzać z nimi wieczory przy kieliszku wódki, a zwłaszcza liczę na to, że uda mi się jeszcze raz zaprosić Panią Y do tanga o piątej nad ranem.
Proszę więc teraz wszystkich Gości, by przyłączyli się do podziękowań dla Państwa XY za ich wielką pomoc.
Toast za Państwa XY!
To dobry moment, aby zwrócić się do moich Rodziców, którzy także nas wspierali w związku z tą szczególną okazją, zarówno logistycznie – organizując wszystkich naszych krewnych i przyjaciół – jak i finansowo.
Powinienem zacząć od podziękowania za opiekowanie się mną przez te wszystkie lata, za stałe zachęcanie mnie do podążania własną drogą w życiu.
Dziękuję Wam za to, że co roku znajdowaliście pieniądze, żeby wysłać mnie na narty, że kupiliście mi pierwszy komputer (ale mimo to ciągle suszyliście mi głowę, żebym nie siedział za długo przed monitorem), że namawialiście mnie na studia, żebym zdobył wiedzę i poszerzył horyzonty poza Yorkshire. Przykro mi, że wylądowałem tylko w Lancashire [Simon studiował w Lancaster]
A potem wspieraliście mnie, gdy wpadłem na pomysł, żeby wyruszyć w roczną podróż. Jednym słowem – uważam, że bez Was nigdy bym nie poznał mojej żony i nie spotkalibyśmy się wszyscy tutaj.
Mamo, chcę Ci podziękować za to, że przez te wszystkie lata gotowałaś dla mnie smakołyki i że mnie wychowywałaś. Mam taką nadzieję, że choć żartowałaś, że przyszedłem na świat przypadkiem, to okazałem się jednak przypadkiem szczęśliwym.
Tato, dziękuję, że wciągnąłeś mnie w kibicowanie Formule 1 – jest to nasza rodzinna pasja, którą podziela również moja żona, z czego się bardzo cieszę. Dziękuję, że wytrzymywałeś moje wybryki na farmie, że wymieniałeś wszystkie te słupki przy bramie, drzwi traktora i rozmaite inne elementy, które nie wiedzieć czemu, rozlatywały się na kawałki.
Nie sądzę, bym mógł Ci dorównać w zdolnościach niszczycielskich, wyrażających się zwłaszcza częstotliwością oddawania do naprawy land-rovera… albo kosiarki – ale w ogólnym rozrachunku, uśredniając nasze wyniki wypracowane przez lata, zaryzykuję stwierdzenie, że jednak o włos Cię pod tym względem wyprzedzam.
Miałem cudowne dzieciństwo – nikt nie mógłby marzyć o lepszym. Niech świadczy o tym fakt, że do dziś zdarza mi się prowadzić wewnętrzną walkę między chęcią kontynuowania kariery w branży zaawansowanych technologii a pragnieniem, by wrócić do domu, znów wskoczyć na traktor i zajmować się zwierzętami. Dziękuję Wam obojgu za to wspaniałe wychowanie.
Toast za moich Rodziców!
Pragnę również podziękować wszystkim Państwu, naszym wspaniałym Gościom, za to, że możemy się wspólnie cieszyć tym szczególnym dla nas dniem. Jesteśmy wdzięczni, że przyjęliście zaproszenie i przyjechaliście tu wszyscy oraz że tak hojnie przyczyniliście się do naszej wymarzonej i wyczekiwanej od ponad roku podróży poślubnej.
Urocza chatka w North York Mo…. Nie, nie, a tak na poważnie – chcemy się wybrać do RPA: Kapsztad, safari i być może inne atrakcje.
Podziękowania kieruję też do wszystkich tych, którzy przybyli z daleka. Zazwyczaj na wesele syna farmera z Yorkshire goście zjeżdżają się z takich zakątków świata, jak Richmond, Sheffield, a może nawet i Manchester, ale dziś gościmy Przyjaciół i Rodzinę z Anglii, Polski, Niemiec, Kuby i Kanady.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję, że pokonaliście taki kawał drogi, żeby być tu dziś z nami. Ja i Marta nie moglibyśmy sobie wymarzyć, by świętować ten dzień w zacniejszym gronie Przyjaciół i Rodziny, którzy tak nas wspierają.
Niektórzy z naszych bliskich niestety nie mogli do nas dziś dołączyć. Wypijmy toast za tych Krewnych i Przyjaciół, którym mimo szczerych chęci z różnych powodów nie udało się przyjechać na nasz ślub.
Toast za nieobecnych Przyjaciół i Krewnych!
{Potem nastąpiły przemyślenia Pana Młodego na temat przebiegu dnia i tego, jak wygląda dziś Panna Młoda, czyli ja}
I w ten sposób mogę płynnie przejść do opowieści o mojej żonie. Jak zapewne wszyscy Państwo wiedzą, poznałem Martę podczas pobytu w Pekinie. Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy, pomyślałem: „Ta dziewczyna przypomina chińską petardę.” Bo oto stała przede mną piękna kobieta, ubrana w żywą czerwień – i miała w sobie tyle energii, co mały dynamit.
Marta wciąż ma tyle energii i magnetyzmu, że po prostu nie można się oprzeć jej przyciąganiu. Jest niesamowicie inteligentna, wie więcej o świecie, niż ja kiedykolwiek zdołam się dowiedzieć, a obecnie szlifuje piąty język, nie wspominając o chińskim i rosyjskim, w których też jest w stanie się porozumieć [akurat, haha! mój kochany mąż bardzo mnie przecenia]
Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, powiedziano jej, że jestem Holendrem. Myślę jednak, że ten mit szybko się rozwiał, gdy tylko zacząłem roztaczać swój brytyjski urok. Pierwszych kilka randek potrafiliśmy przegadać aż do świtu – wiem, że to brzmi jak banał, ale wydawało mi się, że czas znika, gdy jestem przy niej. Pocieszam się, że to właśnie po części dlatego opuściłem wtedy tyle lekcji chińskiego – choć mogły być inne powody.
Wszystko zaczęło się zapowiadać poważnie, gdy Marta zaproponowała, że dołączy do mnie w dalszej podróży do Hongkongu i Tajlandii. Odtąd utrzymywaliśmy już stały kontakt i chociaż Marta znalazła mnie na drugim końcu świata, to przyjechała bliżej domu, żeby być ze mną.
Opuściła rodzinne strony i przyjechała do „dziwnego miejsca”, żeby zamieszkać ze mną. Wiem, że bywały trudne chwile, ale zawsze trwała przy mnie, dawała mi wsparcie, dopingowała do podejmowała nowych wyzwań, odwiedzania nowych miejsc, poszerzania horyzontów – i dzięki temu stawania się lepszym człowiekiem.
Marta jest moim najlepszym przyjacielem. Równie dobrze się z nią rozmawia, co jej słucha. Mam nadzieję, że zdołam jej dać chociaż połowę tej siły, stabilizacji i otuchy, którymi mnie obdarzała przez ostatnich pięć lat.
Przy wszystkich swoich zaletach Marta raczej nie grzeszy cierpliwością. Tak więc po trzech latach bycia razem zacząłem odbierać subtelne sygnały, że oczekuje ode mnie czegoś więcej. Drogie Panie, żeby było jasne: my nie jesteśmy zbyt wyczuleni na subtelne sygnały. Zajęło to zatem trochę czasu. Mimo wszystko chciałem zrobić jej jak największą niespodziankę.
Kupiłem potajemnie pierścionek, przemyciłem do samolotu, którym lecieliśmy na wycieczkę do Nowego Jorku i Kanady, a nawet zmyliłem ją, mówiąc, że nie mam nic do umieszczenia w hotelowym sejfie.
Nadszedł wreszcie odpowiedni moment i zadałem jej to ważne pytanie – i w ten sposób znaleźliśmy się tutaj. Marta jest dla mnie bardzo ważna. Pozwólcie, że powtórzę to, co powiedziałem jej wtedy: Marta, I love you, 我爱你, Kocham Cię. Czy wyjdziesz za mnie? Mam nadzieję, że będziemy dawać sobie nawzajem szczęście do końca naszego wspólnego życia, gdziekolwiek los nas poprowadzi.
Szanowni Państwo, toast za moją żonę Martę!
Zanim usiądę, chciałbym wspomnieć o kilku innych ważnych osobach. Pragnę podziękować naszej Świadkowej, też Marcie zresztą, za to, że wygląda pięknie, za altruizm i wkroczenie w ostatniej chwili, kiedy okazało się, że koleżanka Marty ze szkoły, Magda, nie będzie mogła być Świadkową, oraz za przygotowanie Marty do dzisiejszej roli absolutnie zniewalającej Panny Młodej i za wspieranie jej w dniu ślubu.
Toast za naszą Świadkową i wszystkie piękne Panie!
Dziękuję również Agnieszce i Marcie za przetłumaczenie i sformatowanie naszych przemówień. Mam tylko nadzieję, że nie przemyciły w polskiej wersji zbyt wielu kompromitujących szczegółów o nas.
I wreszcie dziękuję mojemu Świadkowi Michaelowi za zgromadzenie tu wszystkich kolegów, zorganizowanie wieczoru kawalerskiego, dopilnowanie, bym dotarł na czas do kościoła i za to, że nie wygląda w dniu mojego ślubu lepiej ode mnie. Michael jest jednym z moich najlepszych przyjaciół, choć na co dzień dzieli nas ponad 3000 kilometrów.
Bardzo się cieszę, że jest dziś ze mną. Oddaję mu teraz głos, żeby mógł już zacząć się nade mną pastwić. Ostrzegam jednak, że Michael jest nałogowym kłamcą i świetnie sobie radzi z Photoshopem, więc nie wierzcie we wszystko, co zobaczycie i usłyszycie.
Dziękuję.